- Moim najpiękniejszym kwiatem - usłyszała słowa Małego Księcia. Ostrożnie otworzyłem zabrudzoną kopertę i wyjąłem z niej zawartość. Był to plik kartek, które tak intensywnie - Panno Dexter? - zawołał tamten po raz trzeci, a ton jego głosu sugerował, że to już ostatnia próba. - A czy spotkałeś dorosłego, który nie wydał ci się dziwny? - weszła mu w słowo Róża. się cicho, a kiedy przeszli na drugą stronę równie cicho powróciła na poprzednie miejsce. Nowe pomieszczenie było - Opowiedz mi jeszcze o swoim przyjacielu z Ziemi. Kylie rozpromieniła się. - Nie - odparła zdecydowanie. - Nienawidzi duchów przeszłości. Tak naprawdę Mark boi się duchów. Czegoś, czego nie ma. - Doug? Właśnie się dowiedziałam, że moja siostra nie żyje, a jej dziecko zostało samo w Sydney. Muszę tam je¬chać. Natychmiast. Zostawię wszystko na miejscu. Zabie¬rzesz moje rzeczy z powrotem do obozu? Już miał tak uczynić, gdy pomyślał, że pewnie właśnie tego Tammy się po nim spodziewała - wykręcenia się od odpowiedzialności. O, niedoczekanie! swoim przybyciem. Ciekawe, jak długo Chris u niego był? Jak wiele usłyszał z ich rozmowy? - Skąd ci się wziął ten szalony pomysł? - spytał z całą nonszalancją, na jaką było go stać. - Praktycznie biorąc, jesteś członkiem naszej rodziny. Poślubienie Sayre nada temu oficjalny ton. - W twoim planie jest pewien szkopuł, Huff. Nawet gdybym nie marzył o niczym innym, jak tylko o ożenku z Sayre, a przypominam, że to nieprawda, pamiętaj, że ona gardzi rodziną. - Mógłbyś ją do nas przekonać. Beck uśmiechnął się krzywo. - Sayre nie wygląda mi na tak spolegliwą osobę. Właściwie można powiedzieć, że jest równie elastyczna, jak nasze stalowe rury. - Nie czujesz się wystarczająco silnym mężczyzną, żeby sobie z nią poradzić? - Nie - roześmiał się Beck. - Poza tym, nie chciałbym kobiety, z którą muszę sobie „radzić". - Zbyt późno zdał sobie sprawę, że sam poprowadził się prosto w pułapkę. Huff uniósł brwi. - W takim razie idealnie do siebie pasujecie, prawda? Chemia, żar i tak dalej. Sayre to narowista klaczka, a ty przecież nie chcesz podnóżka do swoich stóp. Beck dopił drinka i odstawił pustą szklankę na filigranowy stolik. - To się nie stanie. Zapomnijmy, że w ogóle o tym wspomniałeś. - Jeżeli martwisz się o ewentualny nepotyzm, o tym zapomnij. Ja ożeniłem się z córką mojego szefa i zobacz, jak dobrze się wszystko ułożyło. - To co innego. - Pewnie, że tak, Masz do zaoferowania znacznie więcej niż ja w tamtym czasie. Nie miałem grosza przy duszy Byłem nikim. Prostakiem, który nie miał nawet własnego ubrania na grzbiecie. Ty możesz zaoferować Sayre bardzo wiele. - Nie pozwoliła mi nawet zapłacić za hamburgera w barze. - A co z jadłodajnią nad rozlewiskiem? Czy wtedy też nie pozwoliła ci zapłacić? Beck poczuł, jak uszy płoną mu ze wstydu. Ile jeszcze wie ten podstępny stary łotr? Z wysiłkiem zachował obojętny wyraz twarzy. - Jak na taka chudzinę, potrafi wtrząchnąć niezłą porcję Nakarmienie jej kosztowało mnie wtedy piętnaście dolarów, włączając w to napiwek. Huff zaśmiał się, ale nie pozwolił, by żart Becka sprowadził go z głównego toru. - Przez całe życie pracowałem z myślą o jednej, jedynej rzeczy - zaczął z powagą. - Pomyślisz pewnie: o pieniądzach. Otóż nie. Lubię mieć forsę, ale tylko dlatego, że daje władzę, ja zaś wolę to od wszelkich dóbr materialnych. Szacunek? Diabła tam! Nie obchodzi mnie to, co myślą o mnie inni. Czy mnie kochają, czy nienawidzą, to nie mój problem. - Wyciągnął palec wskazujący. - Harowałem tylko po to, żeby moje imię mnie przeżyło. To wszystko. Czy to cię dziwi? - Machnął ręką, jakby odganiając szkodnika. - Możesz sobie zatrzymać swoje pieniądze i te wszystkie, jak im tam, tabliczki pamiątkowe i ordery za dobroczynną działalność i politykę społeczną. Nic mnie to nie obchodzi, o nie, drogi panie! Za cały mój trud i poświęcenie chcę jedynie, aby wszyscy pamiętali nazwisko Huffa Hoyle'a i powtarzali je przez długi czas, na długo po tym, jak mnie pogrzebią. To zaś oznacza wnuki, Beck. Jak dotąd nie dorobiłem się żadnego i zamierzam to naprawić. - Musisz więc porozmawiać z Chrisem - powiedział poważnie Beck. Huff zmarszczył się gniewnie i sięgnął do kieszeni koszuli po paczkę papierosów. Potem jednak przypomniał sobie, że palenie w tym pokoju było zabronione. - W najbliższym przewidywalnym czasie Chris nie zostanie ojcem. - Opowiedział Beckowi o owariektomii Mary Beth. - Nie wiedziałem o tym. Chris mi nie powiedział. Nie pozostawało mu nic innego, jak zejść, obudzić którąś ze służących i polecić jej, by zrobiła przy dziecku, co ko¬nieczne. - Ogarnął ją taki smutek i ból, że nie miała siły dalej roz¬mawiać. Potrzebowała spokoju, żeby zebrać się w sobie. Wtedy będzie mogła stawić czoło nowej sytuacji. Dopiero wtedy. - Jeśli nie ma pan nic przeciwko temu, chciałabym teraz zostać sama. Proszę mi dać wizytówkę, skontaktujemy się jutro. Mały Książę domyślił się.
- Dosyć! Moja przeszłość nie ma tu nic do rzeczy. Po prostu chcę wrócić do siebie. Przeistoczenie to pewien szczególny okres w życiu każdej dziewczyny na tej planecie. To oczekiwanie, że jakiś chciały się początkowo zgodzić, bo twierdziły, że właśnie przelatywały nad oceanem piasku. Mały Książę umówił
poruszanym bryzą, sączyła lemoniadę i próbowała nie tracić szybko wyczerpującej się cierpliwości. Taktyka Próbowała cos sobie przypomniec, ale koncentracja niestrudzenie scierały krople deszczu z przedniej szyby, a w
Nick przechylił głowe na bok. - Wystarczy dziesiec. odlecieć. Najgorsze było to, że wciąż ją pociągał swym pierwotnym, teksańskim typem urody. Raz po raz powtarzała
Spojrzał jeszcze na wygasły wulkan i dodał: - Stoję na żwirze - odparł. - Ale nie polecam, to dobre dla fakira. Nie mam pojęcia, jak Tammy to wytrzymuje. A tak w ogóle to dzień dobry. - W ogóle nie jestem twoim pacjentem. - Huff opuścił nagie stopy po jednej stronie łóżka i usiadł prosto. Przeklinając, wyciągnął rurkę z nozdrzy. - Nie cierpię być przywiązanym do tego gówna. - Ciesz się, że cię nie zaintubowaliśmy - roześmiał się doktor. - Nie ma mowy, żebym na to pozwolił. Masz dla mnie coś do jedzenia? Tom Caroe sięgnął do kieszeni powyciąganych spodni i wyciągnął zawiniętą w papier kanapkę. - Masło orzechowe i dżem winogronowy, własnej roboty. - Co? Powiedziałeś, że przyniesiesz mi obiad. - Huff, ludzie, którzy dostają ataku serca o drugiej po południu, zazwyczaj nie mogą liczyć na pulpety z ziemniakami i sosem mięsnym, zwłaszcza o wpół do jedenastej w nocy. Huff wyrwał mu kanapkę, odwinął ją i pochłonął trzema kęsami. - Przynieś mi colę - rzucił z pełnymi ustami. - Nie. Kofeina. - Jedna z pielęgniarek, ta naprawdę brzydka, zabrała mi papierosy. - Nawet Huff Hoyle nie może palić na oddziale intensywnej terapii. - Władowałem w ten szpital kupę forsy, a teraz nie mogę sobie nawet zapalić? - Wszędzie dookoła są butle z tlenem - odparł doktor, wskazując na pokój. - Pójdę na dół. - Musiałbym cię odłączyć od maszyn kontrolnych, a wtedy wszyscy przybiegliby tu w te pędy, wioząc na wózku zieloną skrzynkę. - Caroe zerknął na Huffa sprytnie. - A do tego nie możemy dopuścić, prawda? Huff obdarzył go złym spojrzeniem. - Bawi cię to, prawda? - To był twój pomysł, Huff. Jeśli musisz się teraz obywać bez jedzenia i papierosów, miej pretensje do siebie. Jak długo zamierzasz to ciągnąć? Pielęgniarki już zaczynają zachodzić w głowę, dlaczego pacjent po zawale ma w sobie tyle energii? Nie mogę mydlić im oczu w nieskończoność. - Kiedy mogłoby mi się poprawić? Cudowne ozdrowienie? - Za dzień lub dwa. Jutro możemy przeprowadzić kilka badań... Huff popukał go w klatkę piersiową. - Lepiej, żeby nie było to nic inwazyjnego ani bolesnego. - Mógłbym powiedzieć twojej rodzinie, że atak spowodował martwicę na minimalnym obszarze, na razie to nic poważnego, jedynie ostrzeżenie, ale musisz zmienić dietę, rzucić palenie, uprawiać sporty i tak dalej. - Jeżeli wspomnisz coś o diecie, Selma zacznie mnie karmić jakimiś świństwami. - To cena, którą musisz zapłacić za udawanie zawału. - Jakie jest inne wyjście? - Mogę się upokorzyć i przyznać, że to nie atak serca, ale bardzo ostry przypadek niestrawności i zgagi, który cię przestraszył i zmylił nas wszystkich. Huff milczał przez chwilę. - Łatwo byłoby uwierzyć, że taki konował jak ty mógł postawić mylną diagnozę, ale zostańmy przy łagodnym ataku serca. Zostanę w szpitalu jeszcze jeden dzień, tak dla picu. - To najgorszy z twoich wszystkich kawałów. Dlaczego to robisz? - Co cię to obchodzi? Płacę ci za to. - Gotówką, pamiętasz? - Czy kiedykolwiek zapomniałem? Caroe zaśmiał się nerwowo. Huff znowu przypomniał mu, gdzie jest jego miejsce. że Beck już się obudził, wstała i po omacku ruszyła przez ciemny pokój w kierunku kuchni. Gdy pojawiła się w jego sypialni, niosąc tackę z jedzeniem, Beck właśnie wychodził z łazienki, z ręcznikiem owiniętym wokół bioder i mokrymi włosami. - Brałeś prysznic? - spytała zaskoczona. - Obudziłem się w kałuży własnego potu. Spojrzała na wiatrak pod sufitem, który wciąż pracował pełną parą. - Powinnam ustawić termostat na nieco niższą temperaturę - powiedziała. - To nie to. Miałem sen. Postawiła tackę na otomanie naprzeciwko dwuosobowej kanapy, ustawionej na skos w rogu pokoju. - Co ci się stało? - spytała, a gdy Beck nie odpowiedział, spojrzała na niego przez ramię. - Nie pamiętam. - Trzymasz się całkiem prosto. Jak się czujesz? - Gorący prysznic trochę mi pomógł. Dlaczego światło jest zgaszone? - Po wschodzie słońca opuściłam żaluzje i przerzuciłam się na świeczki. W ten sposób dla kogoś z zewnątrz dom będzie wyglądał na opustoszały. - Dobry pomysł, - Beck zgasił światło w łazience. Sayre zapaliła świeczkę stojącą na tacce. - Przygotowałam ci kolację. Jest zupa pomidorowa, ser i krakersy - Nie powinnaś dla mnie gotować, ale jestem zbyt głodny, żeby cię za to skarcić. Beck usiadł na kanapie, skromnie wsuwając ręcznik pomiędzy uda. Postawił tackę na kolanach. Sayre przycupnęła na podnóżku. Beck chwycił łyżkę i zanurzył ją w zupie, potem jednak nagle przypomniał sobie o dobrych manierach. - Jadłaś już coś? - zapytał. - Jakiś czas temu. Upił nieco zupy i zagryzł żółtym serem. - Jak się miewa Frito? - Posilił się jajecznicą z boczkiem i teraz zażywa odpoczynku. - Boczek? Dziękuję bardzo. Teraz już nigdy nie wystarczy mu zwykła jajecznica. - Zasłużył sobie na szczególne traktowanie. Pilnował cię przez całe popołudnie. Beck przestał jeść i spojrzał na nią. - Najwyraźniej ty również. Nagle pokój zrobił się zbyt ciemny i cichy, a Beck zbyt nagi. Sayre wstała szybko i pomimo jego protestów ściągnęła wilgotną pościel z łóżka, i wymieniła ją na nową. Zanim skończyła, Beck popijał już posiłek szklanką mleka. Odniosła tackę do kuchni i wróciła stamtąd z kilkoma czekoladkami. - Pomyślałam, że może będziesz miał ochotę na coś słodkiego. - Dzięki. - Odwinął czekoladkę ze sreberka i wrzucił do ust. - Co miałaś na myśli, mówiąc mi, że Chris nie jest moim przyjacielem? A może to tylko moja wyobraźnia? Usiadła przy nim na kanapie. - Nie. Powiedziałam to rzeczywiście. Kiedy cię bito, stał z boku i nie zrobił nic, żeby ci pomóc. - Nie mógł zrobić zbyt wiele, Sayre. - Bzdura - rzuciła gniewnie. - Nawet jeśli sam nie chciał się angażować w bójkę, nie powinien powstrzymywać Freda Decluette'a, który chciał przyjść ci z pomocą. Widziałam, jak zatrzymał go na miejscu. - Sam zgłosiłem się na ochotnika do rozmowy z Luce Daly. Chris mi to odradzał. Powiedział, że powinienem zaczekać na posiłki, które przybędą z Rudym. Zapewne pomyślał, że dostałem to, o - Po co? Tammy weszła do salonu i stanęła jak wryta. Ingrid nie było. Przed kominkiem stał tylko Mark, który na widok jej zdumienia uśmiechnął się zagadkowo.